Połowa lat 80. Odnaleźć w stolicy debiutanta z taśmą filmową graniczy z cudem. Jednak Leszek Czajor, jeden z pomysłodawców Przeglądu Polskich Filmów Fabularnych „Debiuty”, uparł się, że nasze miasto zasługuje na własne, oryginalne wydarzenie filmowe. Po konsultacji z Andrzejem Mosiem, instruktorem filmu, dokumentalistą, ale i przyjacielem, pracującym wówczas w Wojewódzkim Domu Kultury, pozostało im tylko udać się na poszukiwania do Warszawy oraz innych polskich miast. Efektem tej determinacji i wiary w koniński film są „Debiuty”, które po raz 24. zaprezentowały dokonania młodych polskich reżyserów wkraczających znakomitymi obrazami w historię rodzimej kinematografii.
Powrót do takich wspomnień nie jest bezzasadny. Po pierwsze, 30 listopada br. zakończyło się w Koninie 24. wydanie Przeglądu Polskich Filmów Fabularnych „Debiuty”, które niniejszym wkraczają w ćwierćwiecze. W przyszłym roku to najstarsze wydarzenie filmowe w mieście „przeglądające” dokonania debiutantów nurtu zawodowego będzie fetowało jubileusz. Po drugie – Marek Deręgowski, wierny widz konińskich „Debiutów”, z zawodu realizator dźwięku ze stażem w lokalnych stacjach radiowych, zaprezentował publiczności swój dokument pod znaczącym tytułem „Debiuty”. Pomysł na niego powstał 3 lata temu, a Deręgowski specjalnie na tę okoliczność nauczył się montażu obrazu filmowego. Tę propozycję, również będącą debiutem, można było oglądać w Strefie K, w dzień podsumowujący wydarzenie filmowe. Jego początki wspominali Leszek Czajor i Andrzej Moś, kierownik działu artystycznego Małgorzata Kazuś oraz widzowie, którzy nie opuścili tej imprezy od zarania. Autor biografii PPFF „Debiuty” zaprezentował też twórców-laureatów oraz gości specjalnych, między innymi Wojciecha Solarza, aktora i reżysera etiud niezależnych, Pawła Wendorffa, reżysera filmu „Nie ten człowiek” (pokaz specjalny 21. PPFF „Debiuty” w Koninie) oraz Radosława Ładczuka, operatora filmowego („Oda do radości”, laureat 15. PPFF „Debiuty” 2005; autor zdjęć do filmów, m.in. „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida, „Dzień kobiet” Marii Sadowskiej, prezentowanych podczas konińskiego wydarzenia), którzy uczestniczyli w niej od 1985 roku. Warto nadmienić, że jedną z osób wspominających tę imprezę na przestrzeni lat był jej wieloletni scenograf, Łukasz Mikucki, który realizuje swoje wizję za pomocą modułów wykonanych z kartonu, co roku zaskakując i widzów, i organizatorów.
Debiuty. Propozycje
24. Przegląd Filmów Fabularnych „Debiuty” w Koninie to 6 debiutanckich propozycji, z których naprawdę trudno było wybrać tę najlepszą, na końcu decydowały więc gusta, indywidualna wrażliwość na rodzaj estetyki filmowej, etc. Po chudych latach nastał czas rozkwitu, twórcom, którzy realizują dzisiaj swój pierwszy film jest znacznie łatwiej. Do lat tłustych przyczyniła się z pewnością nowa forma finansowania, którą od 10 lat uprawia Polski Instytut Sztuki Filmowej. Jak wspominał w wywiadach Andrzej Moś, promotor i szef programowy tego wydarzenia od początków, bywały lata, kiedy trzeba było posiłkować się filmami wideo lub dodatkowymi propozycjami, spoza reżyserskich debiutów, by w ogóle złożyć repertuar tej imprezy. Te trudne momenty i „Debiuty”, i cała polska kinematografia ma już na szczęście za sobą. Najnowsze badania społeczne mówią, że widzowie w kraju coraz chętniej oglądają polskie produkcje.
W tym roku podczas „Debiutów” konińska publiczność obejrzała filmy w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego – „Hardkor disko”, Kuby Nieścierowa – „Kochanie, chyba cię zabiłem”, Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba – „Małe stłuczki”, Bartosza Warwasa – „Jaskółka” oraz „Zaślepioną”, którą wyreżyserowała Katarzyna Klimkiewicz. Ostatni z wymienionych obrazów jest produkcją brytyjską, anglojęzyczną – to pierwszy w historii „Debiutów” taki przypadek i chyba znak czasów. Warto nadmienić, że „Zaślepiona”/”Flaying Blind”, thriller polityczno-erotyczny, jak pisze o nim zachodnia krytyka, powstał w ramach programu ogłoszonego przez South West Screen w Bristolu konkursu „iFeatrures”. Zgłosiło się do niego ponad 500 zespołów filmowych, złożonych z młodych twórców, ale tylko 3 z nich otrzymały 300 tysięcy funtów na realizację pełnometrażowej fabuły. Katarzyna Klimkiewicz była jedną z laureatek tego konkursu, dzięki czemu mogła wyreżyserować swój debiut w Wielkiej Brytanii. Dodajmy również, że zaproszenie nie było czystym przypadkiem. Jej pierwszy film fabularny, krótkometrażowy, „Hanoi-Warszawa”, zawędrował na festiwal brytyjski Encounters w Bristolu. Tam zauważyła go producentka „Zaślepionej”, Alison Sterling, której bardzo spodobała się stylistyka i społeczna wrażliwość Klimkiewicz.
Wyśniony debiut Otłowskiego
Laureatem Nagrody Publiczności 24. PPFF „Debiuty” w Koninie w 2014 roku został film Michała Otłowskiego – „Jeziorak”, zrealizowany w konwencji klasycznego kryminału, trzymający w napięciu do ostatniej sceny. Otłowski, absolwent Wydziału Reżyserii Filmowej i Telewizyjnej PWSFTViT im. Leona Schillera w Łodzi zdobył już za niego kilka znaczących nagród, między innymi na Koszalińskim Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” – za scenariusz i „sprawność warsztatową i sukces w pojedynku z trudnym gatunkiem, jakim jest thriller”. Ale za mistrzowskie kino gatunku, jakim jest „Jeziorak” przypadają mu w udziale nie tylko nagrody. Autor odpiera też argumenty, że jego reżyserski debiut jest nadto skandynawski lub… nadto amerykański. – Kryminał nie jest domeną Skandynawów, to nie oni skodyfikowali ten filmowy gatunek. Oni się w nim wyspecjalizowali. Sytuacja, w której rozgrywa się kryminalny dramat, ujawnia jakaś zbrodnia, w kontekście której bohater jest zmuszony do szukania własnej tożsamości – to klasyka gatunku. Takimi regułami rządzi się fabuła kryminalna – wyjaśniał widzom „Debiutów” Michał Otłowski. – Pochodzę z Drawska Pomorskiego, niewielkiej miejscowości na Pomorzu Zachodnim. To kraina jezior. Wybór był oczywisty. Zdjęcia powstały na Mazurach, chodzi tu bardziej o klimat, o nastrój, który jest mi bliski. Urzekła mnie też nazwa – Jeziorak. Było w niej coś tajemniczego. Więc to jest mazurski, nie skandynawski klimat... Larsson też nie jest moją literaturą. Za to oglądałem wiele filmów amerykańskich i to na pewno moja inspiracja. Fascynował mnie „Character” (duńsko-belgijska produkcja w reżyserii Mike’a Von Diema, Oskar dla filmu nieanglojęzycznego, 1997 – przyp. red.), do którego zdjęcia powstały we Wrocławiu udającym Rotterdam. Chłodny w obrazie, kalwiński i to był kierunek emocjonalny, jaki obrałem.
Jak nadmienił Andrzej Moś, „Jeziorak” Otłowskiego był jedną z najciekawszych propozycji zaprezentowanych na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni. Jego zdanie podzielili widzowie z Konina, przyznając temu filmowi nagrodę w Plebiscycie Publiczności. Michał Otłowski odebrał ją osobiście, podczas skromnej gali w Strefie K, 30 listopada br. – Teraz będzie łatwiej – powiedział podczas rozmowy z portalem kulturalny konin. – Początkującemu reżyserowi jest trudno, bo nie wiadomo, czego się spodziewać. Pierwsze spotkania z aktorami to sprawdzian, czy da się ze sobą pracować, czy nie – tłumaczył autor „Jezioraka”, któremu mimo tych obaw udało się skompletować znakomitą, mocną obsadę. – Szukałem ludzi, którzy do siebie pasują. Pomógł scenariusz, który był dobrze przyjmowany.
W rolach głównych i dalszych mogliśmy oglądać Mariusza Bonaszewskiego, Marię Chwalibóg, Przemysława Bluszcza, Łukasza Simlata, Stanisława Brudnego, , Wojciecha Duryasza, Agatę Buzkównę, Wenantego Nosula czy Lecha Dyblika. W roli zdeterminowanej w ujawnieniu prawdy komisarz Izy Dereń wystąpiła Jowita Budnik („Plac Zbawiciela”, „Papusza” – reż. Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze).
Budnik otrzymała za tę rolę Kryształową Gwiazdę Elle na Festiwalu Filmów w Gdyni. Czy łatwo było zatrudnić ją debiutantowi? – Początkowo miała ją zagrać moja koleżanka z Wydziału Aktorskiego, ale podpisała kontrakt i współpraca nie doszła do skutku. Zaczęliśmy szukać razem z reżyserem obsady. Padały różne propozycje – mówił Michał Otłowski. – Kiedy Jowita przyszła na rozmowę, wiedziałem, że to ona wcieli się w tę rolę. Ma w sobie prawdę, która przekonuje widzów. Jest zdecydowaną i silną kobietą, chociaż to zupełnie inna siła niż ta, którą znamy. Bardziej szlachetna, głębsza, prawdziwa. Twarda jak kobieta – wyjaśniał reżyser „Jezioraka”, który deklaruje w wywiadach, że jego debiutancki obraz jest jednocześnie hołdem dla kobiet.
W jego filmie, w roli głównej wystąpił też młody aktor, Sebastian Fabijański, który zagrał aspiranta Marca, partnera Izy Dereń, z którą prowadzi coraz trudniejsze dochodzenie. Za tę kreację otrzymał nagrodę za debiut aktorski na Festiwalu Filmowym w Gdyni. O jego obsadzie zdecydował reżyser, był to absolutny strzał w dziesiątkę. Jeśli on sam mówił o inspiracjach amerykańskim kinem, to postać, którą stworzył Fabijański jest wyjęta z tamtego kina. Powściągliwy, uważny, z zasadami. Gliniarz w najlepszym gatunku, podobnie jak złożona, skomplikowana fabuła, skonstruowana zgodnie z prawidłami dobrego, mocnego kryminału.
Kryminalny „Jeziorak”, jego fabuła przyśniła się Otłowskiemu dekadę wcześniej. Najpierw napisał opowiadanie, które czekało na reżyserski debiut. Autor bardzo długo rozmyślał nad formą scenariusza. Kiedy zamknął go w ramy kryminału, pisanie zajęło już tylko miesiąc. W pracy nad scenariuszem pomogło mu doświadczenie, które zdobył na planie telewizyjnego magazynu kryminalnego „997”. Zadaniem Michała Otłowskiego było nakreślenie przypuszczalnej rekonstrukcji zdarzeń. – Dzięki temu udało mi się dobrze rozpoznać świat zagadek kryminalnych – tłumaczył reżyser „Jezioraka”.
W spotkaniu z widzami, które zakończyło 24. PPFF „Debiuty” w Koninie wziął również udział Maciej Michalski, którego film „Kanadyjskie sukienki” zdobył Nagrodę Publiczności w ubiegłym roku. Reżyser kończy właśnie zdjęcia do swojego nowego filmu pod tytułem „Kukułeś”. Pochodzący z pobliskiego Sycewa twórca znów zgromadził na planie wybitnych aktorów. W jego produkcji zagrają Anna Seniuk, Iwona Bielska, Zofia Czerwińska i Piotr Polk, i debiutant – Maksymilian Michasiów. Jak zapowiada autor, będzie to historia chłopaka, który podąża w świat za marzeniami. Goście Strefy K mieli również okazję obejrzeć trailer, który powstał na potrzeby promocji „Kukułesia”.
Obaj laureaci – Michał Otłowski i Maciej Michalski wyruszyli tym samym pociągiem do Warszawy. Czy wierzymy w przypadki? Być może wspólny projekt obu debiutantów będzie nosił tytuł „Konin-Warszawa. 20:51”?
***
Spotkanie podsumowujące tegoroczne „Debiuty” było też okazją do podziękowania Kazimierzowi Lipińskiemu, który odebrał statuetkę honorową, przyznaną mu z okazji jubileuszu Amatorskiego Klubu Filmowego „Muza” (2013). Ówczesny dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury przyczynił się istotnie do rozwoju amatorskiej twórczości filmowej w Koninie, rok temu sfinansował też jubileuszową publikację dokumentującą losy „Muzy”. Mini galę widzów i filmowców uświetnił także recital jazzowy Trio Braci Wójcińskich.
Filmowe Koniniana
Wpisał się w nie wspomniany Marek Deręgowski dokumentem „Debiuty”. To jednak nie koniec propozycji z naszego podwórka. W sobotę, 29 listopada br. odbył się pokaz filmu Zdzisława Siwika „Joto Giotto Dimitrow”, który został już nagrodzony w październiku tego roku na Festiwalu Filmów Emigracyjnych „Emigra” w Warszawie. Bohaterem dokumentu Siwika jest koniński rzeźbiarz pochodzący z Macedonii – Giotto Dimitrow. Jak przyznał autor filmu, od dawna myślał o zrealizowaniu dokumentu o Dimitrowie. Po projekcji w Kinie Studyjnym „Centrum” odbyło się również spotkanie z obydwoma twórcami, w otoczeniu malarstwa Giotta Dimitrowa (po prawej stronie, na postumencie, ustawiona była jego rzeźba „Żebro Adama”). Przyjaciele, współpracownicy macedońskiego artysty, który od 1974 roku (był pierwszym gościem nowo otwartego Hotelu „Konin”) jest nierozerwalnie związany z Koninem, mieli okazję nie tylko wypowiedzieć się na temat filmu, historii w niej opowiedzianej, przytaczali też zabawne anegdoty związane z rzeźbiarzem.
Siłą filmu Siwika jest wybrana postać, uwiarygodniły go ikonografia i fragmenty filmu wykonane w wiosce Czarnowiszcza, w której urodził się i wychowywał do chwili wybuchu wojny domowej Giotto Dimitrow. Problem społeczny i polityczny tamtego rejonu, i narodu macedońskiego został zaś ukazany poprzez losy dzieci, a konkretniej jednego chłopca, który opowiada historię swojej tułaczki, prowadzącej go przez całą południową Europę aż do naszego kraju. Wioska, w której przyszedł na świat należy teraz do Grecji. Joto Giotto Dimitrow wyraża swój sprzeciw wobec deprecjonowania Macedończyków opowiadając swoje losy w wywiadzie, ale i za pomocą sztuki. W dokumencie można oglądać cykl jego rzeźb – „Święci macedońscy”, którym dowodzi mocy i pierwotności swojej kultury. Dokument Siwika ilustruje specjalnie skomponowana muzyka (Andy Pendeho), łącząca świat chłopca wypędzonego z ojczyzny i rodzinnego domu ze światem dojrzałego artysty, świadomego swoich korzeni. Kontekstem filmowej opowieści jest motyw podróży.
W repertuarze „Debiutów” 2014 znalazł się również film fabularny Nikodema Wojciechowskiego, sfinansowany w kampanii crowd-foundingowej. Pochodzący z Konina autor filmu fabularnego „Żelazny obłok” (na podstawie prozy Stanisława Lema) jest absolwentem I Liceum i architektury na Politechnice Krakowskiej. „Żelazny obłok”, który był pokazywany również w konkursie kina niezależnego FF w Gdyni (2014), jest piątym z kolei projektem filmowym tego twórcy. Pierwsze zdjęcia do zwiastunu powstały dwa miesiące przed zbiórką. – Od początku wiedzieliśmy, że będzie to crown-founding. Odzew na portalu POLAK POTRAFI był bardzo duży. Oczekiwaną kwotę udało się zgromadzić w kilka dni. W zamian obiecywaliśmy film na DVD. Była to uczciwa umowa z widzami, którzy niejako awansem kupili nasz film. Docierały do nas informacje zwrotne, że tworzenie filmów SF jest potrzebne, że brakuje w kinach takiego gatunku – tłumaczył Wojciechowski. Dystrybucja „Żelaznego obłoku” jest wolna, film nie ma dystrybucji komercyjnej (chociaż projekt i na to jest gotowy), wędruje od festiwalu do festiwalu, jest pokazywany na imprezach filmowych i przeglądach.
„Żelazny obłok” to historia totalitarnego świata, w którym żyje pewna rodzina. Ciąg niesprzyjających, trudnych zdarzeń sprawia, że jej członkowie postanawiają wyrwać się na wolność. Sytuacje, które mają miejsce w pasie oddzielającym obie rzeczywistości, stawiają jednak pod znakiem zapytania otwartość i tolerancję kraju, do którego usiłują się przedostać. Film intrygujący, konsekwentnie opowiedziany wróży Nikodemowi Wojciechowskiemu zdobycie drugiego zawodu.
W programie 24. „Debiutów” znalazły się również pokazy specjalne filmów Patryka Vegi – „Służby specjalne”. Wydarzenie otworzył „Obywatel” Jerzego Stuhra. Widzowie oglądali też etiudy dokumentalne i fabularne słowackiego filmowca rodem z Pragi – Mateja Bobrika. Jego niezwykłą wrażliwość i świat, którym podzielił się z naszą publicznością (dzięki uprzejmości Szkoły Filmowej w Łodzi), Andrzej Moś skomentował tak: –Realizacja TAKICH filmów jest możliwa tylko w szkole. Filmowej w Łodzi oczywiście.
24. Przeglądowi Polskich Filmów Fabularnych „Debiuty” w Koninie partnerowali: Sieć Kin Studyjnych i Lokalnych, Sieć Polskich Kin Cyfrowych, Filmoteka Narodowa, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Camfilm – Katarzyna Kubacka, Akademia Filmowa „Otwórz oczy!” (w projekcjach dopołudniowych wzięli udział uczniowie I i II Liceum oraz Zespołu Szkół Górniczo-Energetycznych), Szkoła Filmowa w Łodzi, POWA Studio, MED-ALKO, Smurfit Kappa, Solar, Lunatico.
Organizatorzy wydarzenia dziękują rozgłośni Radio Konin za rzetelne relacje z „Debiutów”.
Fot. Zdzisław Siwik, Paweł Hejman, Marcin Oliński
Koncert ,,Z miło..
Przegląd DEBIUTY ..
Przegląd Polskich..
Na początku grudn..
Mikołajkowy weeke..