– Żona powiedział: musisz zagrać, bo to film o tobie! Dlaczego? – pytam a ona: – Bo to o takim narwanym facecie. Nawet specjalnie o pieniądze za tę rolę się nie targowałem. – Ale o scenę się targowałeś! – No bo gołego starego faceta mieli pokazać…

To fragment dialogu w czasie spotkania z widzami twórców filmu „Moje córki krowy”, reżyser Kingi Dębskiej i Mariana Dziędziela, odtwórcy jednej z głównych ról. Sala kina „Centrum” (KDK) była wypełniona po brzegi. Emisję filmu poprzedzały dobre recenzje, które ukazały się po ubiegłorocznym festiwalu filmowym w Gdyni, gdzie dzieło Dębskiej otrzymało dwie nagrody: Dziennikarzy i Publiczności. W opiniach powtarzały się określenia: świetnie opowiedziana historia, nowa jakość w polskim kinie, inteligentna, przewrotna i wzruszająca polska komedia, wreszcie – wielkie kino. W miniony piątek (8 stycznia 2016), dzień po krajowej premierze, mieliśmy okazję sami o tym się przekonać. I dodawać, że w gruncie rzeczy prostą historię: dwie siostry, umierająca matka, chory ojciec, rodzinne konflikty, udało się reżyserce opowiedzieć w sposób pozbawiony banału, wyciekającego na co dzień z telewizyjnych tasiemców, w sposób świeży i z humorem. I na dodatek, choć to przecież – można by powiedzieć – film o umieraniu, bez sentymentalizmu, bez moralnego szantażu czy oczywistości. To pewnie dlatego, między innymi, na całym świecie widzowie mówią: to film o nas, Marta (w tej roli Agata Kulesza) to ja, ojciec (Marian Dziędziel) jak nasz, nie wspominając już o postaciach wykreowanych przez Gabrielę Muskałę czy Marcina Dorocińskiego.


– Kanwą tej historii było moje życie – opowiadała Kinga Dębska konińskiej publiczności. – Tak odchodzili moi rodzice, szybko jedno po drugim. Pisanie scenariusza pozwoliło mi uporać się z ich stratą, odejściem… Ale też w efekcie bardzo zbliżyłyśmy się z siostrą. Wcześniej rodzice usiłowali nas pogodzić, teraz same dogadujemy się…


Spotkanie z publicznością było pełne opowieści o powstawaniu scenariusza, budowaniu zespołu aktorskiego („kilka koleżanek aktorek pewnie się na mnie obraziło, gdy zaangażowałam Agatę Kuleszę”), humoru, w którym celował zwłaszcza Marian Dziędziel, z popisową recytacją „Stepów Akermańskich” w śląskiej gwarze, także spojrzenia producenckiego (Zbigniew Domagalski): – Film był świetnie przyjmowany w Rzymie, w Brazylii, w Stanach Zjednoczonych. Wszędzie ludzie mówili: to moja historia. Wzruszająca była scena w Brazylii, gdzie film w sali zdecydowanie większej niż konińska, oglądała bardzo duża grupa Japończyków. Po seansie to właśnie Japonki nas otoczyły, przekonując, że „to ja jestem Martą”. To oznacza, że udało nam się zrobić film uniwersalny, podobnie odczytywany w różnych kulturach.


W czasie długiego spotkania z widzami kina „Centrum”, twórcy filmu odpowiadali na liczne pytania, o obsadę aktorską, o atmosferę w czasie kręcenia filmu, o najważniejsze, najtrudniejsze sceny, wreszcie o życie, o szybkie odchodzenie, w krótkim odstępie czasu, osób bardzo kochających się. Maria Serafin podzieliła się między innymi uwagą: – Byłabym ostrożna w upowszechnianiu tezy, że gdy ludzie bardzo się kochają, razem odchodzą. Bardzo kochałam męża, odszedł kilka lat temu. Ja się nie spieszę…


To właśnie o tym jest film „Moje córki krowy”: trzeba mieć dystans do siebie, do świata, nie dać się wepchnąć w traumę, „choćby cię lekarz w kiblu poinformował o śmierci matki – mówiła Dębska. – Zajarać ze śmiertelnie chorym ojcem trawkę, bo taki koniec mi się podoba i pewnie ojcu też, choć – jak mówił w filmie – nie umiał puszczać z dymu kółek…


Tadeusz Sobolewski napisał w recenzji popremierowej „Moich córek krów”, że „Ta historia, to był największy prezent, jaki rodzice dali reżyserce”. Ze swej strony dodajmy, że nic by z tej historii (jakich na pęczki) nie wyniknęło, gdyby nie talent reżyserki, której udało się pozbyć polskiego cierpiętnictwa i fantastyczne role aktorów. Dla nas, widzów, dodatkowym bonusem było spotkanie z Kingą Dębską, Marianem Dziędzielem i Zbigniewem Domagalskim. Spotkanie poprowadzili Katarzyna Kubacka-Seweryn i Andrzej Moś.  


Fot. Zdzisław Siwik

REKLAMA:

Zapowiedzi

Partnerzy KDK