Widzowie na ekranie Kina Centrum w Konińskim Domu Kultury zobaczyli: „Dziura w głowie” w reż. Piotra Subbotko (był to pokaz przedpremierowy), „Okna, okna” w reż. Wojciecha Solarza, „Odnajdę cię” w reż. Beaty Dzianowicz, „Nina” w reż. Olgi Chajdas, „Juliusz” w reż. Aleksandra Pietrzaka oraz „53 wojny” w reż. Ewy Bukowskiej. W tym zestawie zaprogramowanym przez Andrzeja Mosia, kierującego DEBIUTAMI, były dobre dramaty psychologiczne, niebanalne komedie i przyzwoite kino gatunkowe. Ich reżyserzy pokazali solidny warsztat, bardzo ciekawe i osobiste spojrzenie na problemy świata i jednostki, a także sporo celnego dowcipu. Były filmy ważne (i odważne) o toczących się w kraju debatach o zmianach obyczajowych. – Może debiutów było niewiele, bywały bowiem lata gdy było ich znacznie więcej, to różnorodność pod względem formalnym, scenariuszowym i tematycznym była duża – sumował na zakończenie DEBIUTÓW Andrzej Moś. – Dobrze, że młodzi twórcy próbują swoich sił w różnych gatunkach. To jest dobre dla polskiego kina, bo choć dzisiaj nie wszystkie z zaprezentowanych filmów mają potencjał komercyjny, to ich twórcy pokazali potencjał niezwykłej wyobraźni i determinacji. To dobrze wróży.
Mamy nadzieję, że tegorocznych debiutantów jeszcze nie raz będziemy mogli podziwiać, tym razem w pokazach specjalnych. Warto przy tym zauważyć, że w czasie minionych DEBIUTÓW Plebiscyty Publiczności wygrywali debiutanci, którzy złotymi zgłoskami zapisali się w historii polskiego kina, że przypomnimy choćby nazwiska wielkich aktorów, którzy wystąpili w roli reżyserów: Jerzego Stuhra („Spis cudzołożnic”), Krystynę Jandę („Pestka”) czy Marka Kondrata („Prawo ojca”).
Debiutantom w tegorocznych 28. DEBIUTACH towarzyszyli uznani już mistrzowie kina – organizatorzy zaproponowali widzom pokazy specjalne, w czasie których można było obejrzeć „Zimną wojnę” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego, „Kamerdynera” w reż. Filipa Bajona i „Jak pies z kotem” w reż. Janusza Kondratiuka. Sądząc po liczbie widzów, to są filmy, które widzowie chętnie obejrzą także po raz drugi, przy okazji z przyjemnością wskazując przede wszystkim na duże epickie kino („Kamerdyner”), pokazujące skomplikowane stosunki pogranicza.
Wydarzeniem była premiera filmu dokumentalnego „Wspomnienie to cicha nuta” w reż. Andrzeja Mosia (piszemy o niej szerzej na http://www.kdk.konin.pl/relacje/4288-wspomnienie-to-cicha-nuta-premiera ).
Dzisiaj koniec 28. DEBIUTÓW. Kinowa publiczność w głosowaniu tajnym zdecydowała, że najlepszym DEBIUTEM 2018 roku był film „53 wojny” w reż. Ewy Bukowskiej. Jest ona także autorką scenariusza, opartego na książce Grażyny Jagielskiej pt. „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym”. Ewa Bukowska zaczynała pracę jako aktorka; ma na koncie kilkanaście ról przede wszystkim w serialach. Jej filmowy debiut fabularny, „53 wojny”, zdobył już Nagrodę Jury Młodzieżowego na tegorocznym Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”, które doceniło przede wszystkim autentyczność, wybitne aktorstwo, mistrzostwo dźwiękowe oraz wiarygodność. Stowarzyszenie Filmowców Polskich przyznało Bukowskiej nagrodę im. Janusza „Kuby” Morgensterna „Perspektywa” dla debiutującego „reżysera, którego twórczość posiada wielki potencjał i perspektywę rozwoju na przyszłość”.
Ostatnim akordem 28. DEBIUTÓW była projekcja filmu „Jak pies z kotem” w reż. Janusza Kondratiuka a po nim spotkanie z Aleksandrą Konieczną. Na marginesie tego filmu Andrzej Moś przypomniał, że w roku 1996 nakładem Konińskiego Domu Kultury ukazała się jedyna w Polsce monografia Andrzeja Kondratiuka, obejmująca czas do realizacji „Słonecznego zegara”. Wydawnictwo było pracą zbiorową pod redakcją prof. Marka Hendrykowskiego. Towarzyszyło przeglądowi filmów A. Kondratiuka w Kinie Centrum, w którym udział wziął sam reżyser, a nawet przy tej okazji znalazł część obsady (bliźniaczki) do realizowanego wówczas „Słonecznego zegara”.
Spotkanie widzów z Aleksandrą Konieczną, odtwórczynią postaci Igi, żony Andrzeja Kondratiuka, było opowieścią o procesie realizacji filmu i o konieczności pozbywania się kompleksów, które – jak radziła jej sama Iga: „trzeba wszystkie mieć w dupie”. – By zrealizować film o problemach własnej rodziny, o umieraniu brata, Andrzeja, o skomplikowanej relacji braci, pogrążającej się w rozpaczy Igi, roli własnej żony Beaty – Janusz (Kondratiuk – przy. red.) musiał wykazać się odwagą – mówiła A. Konieczna. – Proszę pamiętać, że w łóżku, w którym Łukaszewicz w roli Andrzeja leżał w pampersach, jeszcze niedawno umierał Andrzej. Na to trzeba odwagi… Myśmy nie weszli w scenografię filmową, myśmy grali w domu Janusza. Poniósł zresztą tego koszty, przecież tuż po zakończeniu filmu sam zapadł w śpiączkę. A potem zaopiekował się Igą, choć to przecież Iga była, jak wyczuwałam, powodem oddalenia się braci. Ważniejsza okazała się w tym przypadku odpowiedzialność Janusza i jego żony. To jeden z powodów, dla których sama po tym filmie mam wiele pytać, parę kwestii mi się przewartościowało. Bo przed tym filmem sadziłam, że miłość to odpowiedzialność, a odpowiedzialność to miłość. Teraz mam wątpliwości, a przynajmniej pytania. Ten film jest bardzo uniwersalny w swoim przekazie – jest właśnie o miłości, o odpowiedzialności. Zatem dotyczy nas wszystkich.
Świąteczny Salon..
Przegląd DEBIUTY ..
Przegląd Polskich..
Koncert ,,Z miło..
Na koncert charyta..