„Ten „Robert Devereux” to muzyczna radość” – napisał nowojorski krytyk, choć przecież dzieło Gaetana Donizettiego jest dramatem w każdym calu, który kończy pieniek i topór. Zatem radość? Gdy ma się okazję podziwiać artystów tej miary co Sondra Radvanovsky, kreująca postać królowej Elżbiety I, partnerującego jej Matthew Polenzani, jako tytułowego Roberta, Elīny Garančy – jego ukochanej Sara i Mariusza Kwietnia, w roli diabolicznego księcia Nottingham, zdradzonego męża Sary – to radość. 

Nowojorska inscenizacja „Roberta Devereux” wyreżyserowana przez Sir Davida McVicara na scenie The Metropolitan Opera, i pokazana w bezpośredniej transmisji na ekranie Kina Studyjnego Centrum (KDK), zachwyca doskonałością muzycznego wykonania pod dyrekcją Maurizio Beniniego oraz, co dodają krytycy, historyczną wiarygodnością scenografii i kostiumów.
 
Widzowie otrzymali to, co najważniejsze w stylu bel canto: doskonałość wokalną śpiewaków.  Sondra Radvanovsky  jako Elżbieta, królowa Anglii, była władcza, szarpana wewnętrznymi rozterkami w obliczu skazania na śmierć swego kochanka i faworyta Roberta, hrabiego Essex. Zachwycała siłą głosu i koloraturowymi pasażami, z wyżyn potrafiła spadać do przyciszonego pianissimo z taką łatwością, że można tylko westchnąć z zachwytu. Dzięki swej doskonałości wokalnej sprawiła, że choć jej postać bywa odpychająca, wszystko wydaje się w niej zachwycające, nawet jej bezwzględność i żal. Krytyk z „New York Magazine” zauważył: „Jej sopran w każdym momencie przywodzi na myśl aksamit i stal jednocześnie, a kiedy rozpoczyna akrobacje wokalne w wysokim rejestrze, jeszcze zyskuje coraz bardziej niezawodną równowagę”. To dlatego aplauz i brawa dla Sondry Radvanovsky były dosłownie szalone.
 
Znakomity tenor Matthew Polenzani doskonale wywiązał się z roli tytułowej, dzięki lirycznej elegancji, której towarzyszył młodzieńczy zapał. Ciepły, sprężysty tenor, płynność frazowania, pewne piana – to jego bezapelacyjne atuty.
 
Kontrastem dla niego był baryton Mariusz Kwiecień, zazdrosny mąż Sary. Męski głos, dźwięczny, strzelisty, przepełniony liryzmem dzięki czemu we wspaniały sposób oddać mógł rozterki księcia poruszonego zdradą żony i przyjaciela.
 
Wreszcie Elīna Garanča. „The New York Times” napisał: „Prawdziwym luksusem było także słuchanie wspaniałego mezzosopranu Elīny Garančy, która wniosła piękne brzmienie głosu i sceniczną charyzmę do roli rezygnującej z miłości Sary”. „New York Magazine” dodawał zaś: „[Elīna Garanča] śpiewa nieco bezwolną Sarę, księżnę Nottingham, tak olśniewająco, że z rozpaczania nad swym nieszczęściem potrafi zrobić wyjątkowo atrakcyjną scenę”.

Zdjęcia: The Metropolitan Opera

REKLAMA:

Zapowiedzi

Partnerzy KDK